Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 278.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Strzelbę miał zasię sławnego zawodu,
Kurpiówkę. W dziuplu schowana głęboko,
Od Szweda jeszcze, nie miała tam głodu,
Bo pszczoły lufę zalały patoką
Co najczystszego lipcowego miodu.
Więc gdy rogacza wziął potem na oko,
A wiechy precz mu odwalił od czoła,
— «Tatarskie oko![1] — mawiał — To go pszczoła!»...

Toż kiedy nas tam Komisja dzieliła,
A Zagajnego, co kulał w te czasy,
Dała na kawę[2] — ubyła nam siła
Tęga, a zwłaszcza idącym na lasy.
Strzelał Żuk, prawda, i łebsko też biła
Fuzyja Żuka. Lecz nie był tak łasy
Na strzał i takim nie prażył nabojem,
Jak ów, co nigdy nie strzelał na swojem.

Więc tam przy trupie tego murzyniska
Wszystko to nagle błysło mi w pamięci.
Wtem słyszę — sapie coś. Jakieś wąsiska
W kark mnie czochają[3]. A bakun — aż kręci.
Spojrzę. — Tfu, mara! Czy tuman bies ciska?
Zagajny!... On sam! Ratujcież mnie, święci!
Tak krzyknę: — «Pietrze»!... — A ów mnie przebije[4]
W słowie: — «Pan Balcer!» — Więc padlim na szyję.

Nuż ściskać, pytać, jak, gdzie, skąd, którędy...
— «Dlaboga, ten strzał! Poznałem po strzale!»
Zaś ów: — «A pukło! Ot, z tej tam facendy
Puknąłem, czatę trzymawszy na wale,
A on też, głupi, fajt, i trup w te pędy!
To nasz. Za kije mścił się. Prawiem wcale

  1. Tatarskie oko — przysłowie Zagajnego.
  2. ...na kawę — na plantację kawy.
  3. czochać — trzeć, drapać.
  4. przebić w słowie — wpaść w słowo, przerwać mowę.