Daleka widać do Polski mu droga,
Chociaż mu Polska w same oczy świeci,
Jasna od męki, od wiary zaś — sroga.
A toć nas gnają przez śniegi, zamieci,
A toć nas więżą... I co? Gdzie głos Rzymu?
Tyle Rzym o nas dba, co tego dymu!» —
Tu jęk się podniósł dokół, a te głowy
Na pierś opadną. Tak lud w serce bierze
One zwątpiałe i posępne mowy.
Więc ja: — «Bywalić i tędzy papieże!
Był ci namiestnik Pana Chrystusowy[1],
Co dał za Polskę obwołać pacierze
Na ten caluśki świat, przez góry, rzeki,
Gdy naród Boskiej przyzywał opieki.
Ale to dawno już! Dziś insze czasy». —
A wtem Fijała: — «Co ta o złem gadać!
Rozpowiadajcie, jak tam szumią lasy,
Kiedy na młody liść deszcz zacznie padać...
Jak na weselach, w karczmie huczą basy...
Rozpowiadajcie — macie rozpowiadać —
Jak tam przepióry wołają po żytach,
Jak ziemia pachnie na rośnych przedświtach...
Jak tam z kapusty zając do dnia kica...»[2]
Tak rzekąc, śmiał się niby to wesoło,
A łzy mu gradem leciały przez lica...
Nagle od ognia wstał, pojrzał wokoło,
Łzy otarł, podniósł głowę do księżyca,
I ten kapeluch wcisnąwszy na czoło,
Iść od nas począł precz, w mroczne pustkowie,
Nie czekający, czyli mu kto powie.
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 324.jpg
Ta strona została przepisana.