Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 405.jpg

Ta strona została przepisana.

Pomarły, w wapno ciśnięte z inszemi
W baraku, w onym dziecińskim pomorze.
A to — Jagienka, żona ślubna. Milczy,
Iż ślub był w boru brany. Był ślub wilczy.

— Lis Marcin z Kodnia[1], szewc. Opłacał z dzieci
Po ćwierci stówki, coby nie wpisane[2]
Ostały. Aż-ci urodził się trzeci...
Nie było co dać... Strażniki pijane,
Ledwo świt, jeden z papierami leci...
Tak matka trzasła głowiną o ścianę,
I trup. To kryli w bagnach się, jak dziki,
Coś przez pół roku. Zaś — do Hameryki...

— Jędrzej Drozd, wdowiec. Magda Mnich — żeniata.
Jak mogą, żyją we dwojgo do kupy.
Mąż w orenburskim stepie się kołata,
To nie poredzą na to i biskupy».
— «Horodziej!» — nagle zakrzyknie Zatrata.
Więc Kos: — «A cóż to? Zliczacie i trupy?» —
A Roch: — «Zliczamy! Mogiła ta wstanie
I pójdzie świadczyć na ziemi wołanie.

— Już wy nie bójcie się! Trafi do pola...
A co? To będę tylko za żywota
Trzymał tę wiarę, a po śmierci — hola?
Na cóżby zdała się taka robota?
Mnie jedna prawda i jedna jest wola,
Czym żyw, czym nie żyw! A Pan Bóg też kota
W worku nie kupi, jeno się zapyta:
— «Któżeś ty, chłopie, jest?» — Tak ja: — Unita!

— Unita jestem, Najwyszejszy Panie,
W drzewianej cerkwi chrzcony przez parocha,

  1. Kodeń — mko na lewym brzegu Bugu w powiecie bialskim na Podlasiu.
  2. ...wpisane — do ksiąg wyznawców prawosławia.