Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 413.jpg

Ta strona została przepisana.

Tak my szli, tak my kroczyli przed siebie,
W górności naszych dusz i naszej sprawy.
A ono morze ledwo się kolebie,
Ledwo że po nim chodzi wiatr ruchawy,
Poszeptujący, iż nas nie zagrzebie,
Gdy plusną z nami korabiowe nawy.
A jak szeroko i jako daleko,
Błękit nas cichą ogarnął opieką.
....................

Hej, żegnajcież nam wy, wody i lądy,
Wy niezbrodzone puszcze, i wy, góry!
Pobrałyście z nas śmiertelne przysądy[1],
Że my do waszej wtargnęli natury,
Lud polny, co ma nad zbożami rządy...
Żegnajcie, bracia, gdzie tam legnął który!
Niechże choć wasze radują się kości,
Gromado polska, pod słońcem wolności!

I ty mi żegnaj, najmilejszy kwiecie,
Com białość twoją zamknął w czarnym grobie!
Choćbym po całym obnosił je świecie,
Serce się moje ostanie przy tobie...
Dość. Niech łza twarda oczu mi nie gniecie!
Trza dolę znosić w kowalskim sposobie...
— Wtem strzał. Odhukło setnie dookoła.
Znak to, że ocan czeka już, że woła.
....................

...Idziem do ciebie, ziemio, matko nasza,
Coś z pierworodnej zrodziła nas gliny!
Idziem do ciebie, rzesza twoja ptasza,
Powracające do gniazd swoich syny...
Niechaj nas dola, jak paździerz, rozprasza,
Krzykniesz — wnet twoje zbiorą się drużyny.

  1. Przysąd — koszta sądowe, grzywna.