Bo serce wyśpiewasz
I Boga zagniewasz,
I pójdzie twa dola na marne«.
Nie chodzić?... a także! Od świtu się włóczę,
Gdzie dziewczę zaplata warkocze swe krucze.
Och! wróżby... wróżbity...
Jam wesół i syty,
Gdy w oczy popatrzę się czarne!
Nie będzie mnie chciała? — Ej! znam ja wąwozy,
Gdzie strzelcom z pod kulki z wichrami mkną kozy.
Ot, Rogacz...[1] Homole...[2]
Wybieram, co wolę...
Przepaści, jak śmierć, tam głębokie!
Ej, słońce ty, słońce! pośpieszaj ze wschodem,
Bo trudnoż mi z sercem stęsknionem i młodem!...
Och! ani pamięta,
Ze ziemia ta święta,
A nad nią — jest niebo wysokie!
Na tym kawałku ziemi Bóg położył dłonie
I odjął — i stanęła tu piękność w osłonie
Dziwnego majestatu. Smereki zielone
Zaplotły jej na skroni szmaragdów koronę,
A kształty jej przepysznie rzeźbionego ciała,
Niby grecka draperja, mgła lekka owiała.
U spodu szaty, jako taśma złotem szyta,
Mienią się górskie pólka jęczmienia i żyta,
A przepaska Dunajca, modra, falująca,
Z pod piersi, szumiąc, spada i o stopy trąca.