Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 060.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
VIII. ANIOŁ MILCZENIA.


Z lutnią, po której złote struny biegą,
Klęczę na rąbku szaty Najwyższego
I białe czoło obracam w tę stronę,
Kędy wirują globy rozpalone.
Przejrzystą dłonią wygładzam etery,
Echem miarkuję rozśpiewane sfery,
By nie przerywać ciszy majestatu...
I — pokój... pokój... pokój! — szepcę światu.

Byłem, gdy z myślą Bóg rozmawiał własną,
Byłem, gdy w służbę wziął jutrzenkę jasną,
Byłem, gdy z mgławic, co Mu zdobią szaty,
Strząsał dzień biały i słoneczne światy.
W pierwszem zwierciedle błękitnego morza
Jam się przeglądał, zanim weszła zorza,
I zanim z pąków wytrysnął rój kwiecia,
Niosłem na łonie pokoju stulecia.

Tam, kędy z okiem opuszczonem stoję,
Dogrzmieć nie mogą ziemi niepokoje;
Żywiołów burze ja trzymam w granicy,
Bom jest skinieniem wszechmocnej prawicy.
Kiedy nad zakres do przyszłości biegą
Harde pytania: »poco? i dlaczego?«
Ja w jasnych palcach wstrzymuję zasłonę,
Którą od dzisiaj jutro oddzielone;