Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 071.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— »O, spojrzyj! o, spojrzyj! to pierwsza jaskółka
Pod gzymsem w skrzydełka trzepoce...
I w okna zagląda i zwija się w kółka
I o coś się pyta, szczebioce...
Toż wiosna już, wiosna!... Za tydzień, za drugi
Mieć będę z fijołków bukiety...
Czy w polu już sieją?... czy orzą już pługi?«
— »Najdroższa, czytajmy gazety«.

— »O panie! o pani! słoneczko kwietniowe
Przyświeca tak jasno, tak ładnie...
Czyż żaden promyczek na główki, na płowe
Wioskowych pacholąt nie padnie?
Czyż mi tak co wiosna trzepotać napróżno
U okien skrzydłami czarnemi?
I kiedyż wybiegną ptaszynę podróżną
Wieściami powitać dobremi?
I kiedyż gniazdeczko pisklętom uwinę
Pod strzechą szczęśliwą wieśniaczą?
I kiedyż tu światłem ubogą dziecinę,
Jak chryzmem, na życie naznaczą?« —

— »Ach! widzisz, nie mogę dziś słuchać z uwagą;
Myśl moja ucieka z jaskółką
I leci nad wioskę odartą i nagą!
Mój drogi! zajmijmy się szkółką!
Niech biedne te dzieci nie rosną tak dziko,
Wszak kraj do ich czynów ma prawa...«
— »Hm! chłopu nauka, co najmniej ryzyko...
Czytajmy, jeżeliś łaskawa!« —

— »O panie! o pani! za morzem, za sinem,
Plon myśli runieje, dojrzewa...
I słowo tam pada nie dźwiękiem, lecz czynem,
I wzorem, nie radą zagrzewa.
Ach, rzućcie wy w wiosce ziarenka oświaty,
Dostatków maleńkie okruchy,