Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 083.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem — »kocham! kocham!« jak pereł kaskady,
Dźwięczy w powietrzu... Czy to ja wyznałem?
Och! czy już taka wypadła nam ścieżka,
Gdzie jakaś wróżka uśmiechniona mieszka
I wieczorami wiosennymi, pusta,
Z serca wyznania dobywa na usta?...
Białe powoje pną się po drzewinie,
W mchu utulone gniazdo ptaszka ginie...
Jam ją pochwycił w ramiona i drżącą
Uczył powtarzać: »kocham! kocham ciebie!«
Wrażając każdą literkę płonącą
W różowe usta ustami mojemi,
Aż się zaśmiała promieńmi złotemi
Najpierwsza gwiazda na wieczornem niebie.

Odtąd mieliśmy wspólne tajemnice
Z wróżką, konwalją, powojem i różą,
Z temi gwiazdkami, co aż oczy mrużą,
Żeby ją lepiej zobaczyć, psotnice!...


VIII.

Tej cudnej wiosny cały świat był rajem
I aniołowie, nie ludzie, w nim żyli!
Nie było zbrodni, śmierci, ani nędzy,
Ani żądz nizkich, ni łez, ni pieniędzy,
Jak gdyby z dłoni Stwórcy w tejże chwili
Wybiegła ziemia, uwieńczona majem,
I uśmiechnięta do róż i motyli,
Uśmiechy szczęścia brała od nich wzajem...

A ludzie... całkiem o nas zapomnieli!
Nic nas nie miesza i nic nas nie dzieli.
Nad nami błękit rozwiesza zasłony,
Za nami pierścień leszczyny zielony,
Przed nami dyszą woniejące łąki,
Wkoło nas kwiatów wpół rozwite pąki...