Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 096.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Od troski słabi, od smutku bieli,
Ubodzy ludzie?...
Wy, co dźwigacie brzemię rozpaczy,
Bracia biedacy,
Pójdźcie, ja powiem, ta piosnka znaczy:
»Śpiewaj przy pracy!«
Śpiewaj i chwile umilaj znojne
Ducha ochotą,
A zejdą z nieba myśli spokojne,
Skroń ci oplotą...
I nie załamiesz rąk w zniechęceniu
Nad gorzką dolą;
Śpiewaj, bo piersi zgięte w milczeniu
Więdną — i bolą...
Łza się uskrzydla i w niebo leci
Z nutą piosenki —
Aż biednej chaty cienie rozświeci
Uśmiech jutrzenki.

Pieśń — to jest wstęga błękitna, złota,
Co jednym końcem
Wiąże człowieka — garść ziemi, błota,
Z Bogiem i słońcem;
A drugi w cudne łamiąc kontury,
Węzłem zamyka
Szumiące wody i echa góry
I pierś słowika.
A wszechświat, jako harfa dźwięcząca,
Stoi przed Panem...
A wiek po wieku struny potrąca
Skrzydłem złamanem...
Gdzieś wulkan wojny — gdzieś krwi powodzie,
Gdzieś jęków echa...
Słuchaj — już milkną... w rannej pogodzie
Wschód się uśmiecha.
I tylko plamy zostały żrące,
Jako rdza czarna,