Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 114.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

A człowiek, zgrozą przejęty i blady,
Patrzy, jak marmur, krwią zbryzgany, pęka
I jak ognista druzgoce go ręka
W gruzy mogilnej zagłady...

O bojowisko olbrzymów!... O pole,
Gdzie się ścierają żywe duchów prądy!
Wszystkie sprzeczności i wszystkie niedole
Czekają na twoje sądy!
Najszlachetniejsze, najgorętsze duchy,
Przekazujące wiekom swoim chwałę,
Są wpośród ciebie, jak te chusty białe,
Co tłumią walki wybuchy...
Przez chwilę, jako gwiazdy, błękitnieją
Ponad ludzkością, konającą w boju,
I opatrują rany jej nadzieją
Wiekuistego pokoju.
Lecz czas uderza w skrzydła i ulata...
Rwą się do walki nowe pokolenia...
A nad okręgiem zwichrzonego świata
Wieje chorągiew zniszczenia.
I nie wiem, czemu Bóg wielki w błękicie
Nie zerwie z prawdy słonecznej zasłony,
Aby spoczęły już raz te miljony,
Co walczą na śmierć i życie!