Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 181.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
XLI. DWIE POTĘGI.


I

Nicość chwyta za ramiona
I zapładnia ją oddechem;
Słońc miljonem roziskrzona,
Wirująca ich pośpiechem,
Światy wzrokiem swym zatacza,
Z mgławic stęża gwiazd miljardy
I ciążenia zakon twardy
Globom, pchniętym w bieg, wyznacza;
Ima przestrzeń, waży bryły,
Wszechistnienia rodzi prawa,
Tchnie w przyrodę twórcze siły
I dnia mieczem noc rozkrawa.
Wieczność zowie jej imieniem,
W rozciągłości kształt zamyka,
Falującej żądzy drżeniem
Świetlny eter wskroś przenika.
Dźwięk dostraja, promień łamie,
Pręży gazy, studzi śniegi
I potęgi swojej znamię
W pierwobytów tchnie szeregi.
Węzeł przyczyn dzierży w dłoni,
Rozpryskuje się w atomy,
Tryska w blasku — w barwie — w woni,
Głos jej — cisza, słowo — gromy.