Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 185.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Myśl moja w różne mieni się kolory,
Jak nasze gaje i jak nasze bory;
Z trawą skoszoną do ziemi przypada
I z gwiazdą senną rozświetla się blada,
Srebrem migoce w białej pajęczynie,
Z zagasłej róży tchem ostatnim ginie,
Z gniazdkiem zburzonem chwieje się i żali,
Z tumanem liści przepada w oddali...
I tak nad świata zamglonym obszarem
Leci, porwana dni jesiennych czarem,
Tak coraz słabszem tętnem życia dyszy
I tak się gubi w przedśmiertelnej ciszy,
Taką tęsknotą napawa się, drżąca,
I tak się czuje wygnaną od słońca,
Że gdy ostatni liść z drzewa obleci
I wstaną duchy śnieżystych zamieci,
Ona, jak ptaszę, zmilknie, sposępnieje
I po kurhanach mgłami się rozwieje...


II.

Stepie daleki, stepie ty zielony,
Ach, otwórz mi się, jak drogie ramiona...
Niechaj polecę, jak ptak uskrzydlony,
Niech się rozpłynę w ciszy twej, stęskniona!

Tu, przy mnie, blizko stań, brzozo płacząca,
Tu, przy mnie, blizko stań, konwaljo biała...
Niech się traw fala o pierś mi roztrąca,
Niechaj wiatr śpiewa — ja będę słuchała!

Nad głową nie chcę mieć nic, prócz błękitu,
Pod stopą tylko drobne, polne zioła...
Innego światła nie chcę, prócz gwiazd świtu...
Dajcie mi spocząć! — Niech nikt mnie nie woła!