Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 192.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ludzie nie rodzą, nie walczą, nie giną,
Nie upajają u życia biesiady?
Czy wiek ten tak już wystygły i blady,
Że mimo wielkie czasów naszych ruchy,
Trą się o siebie idee — i duchy,
Nie mogąc skrzesać skry nieśmiertelności?
O! jeśli tak jest, rzućmy liry nasze
W głębiny morskie, na dno oceanu! —
I niechaj odtąd, nie człowiek, lecz ptaszę
Śpiewa przyrodzie — i przyrody Panu!
Albo je rzućmy na piaski gorące:
Niech wicher, który w pustyni przelata,
Budzi do pieśni te struny, milczące
Wobec łez, bólów i niedoli świata!
O! jeśli tak jest, idźmy na mogiły
Wieszczów, by strzaskać to nędzne narzędzie,
Które już nie ma dość głosu i siły,
By śpiewać, co jest — co było — co będzie!