Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 218.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kielich łez swoich i swoich zachwytów
Wypiła do dna i jest jako słońce,
W ogniach zachodu cicho zstępujące
Z purpurowego tronu, z góry szczytów...
Chwila obecna stopę swą młodzieńczą
Stawia na bluszczach, co jej groby wieńczą,
I wznosząc puhar upojeń dla świata,
Jak orzeł, w skrzydła potężne uderza,
Porywa ludy, walki i przymierza
I z hasłem wieku swojego ulata.

Przeszłość — ruina, rozsypane grody,
Zagasłe gwiazdy, przeżyte narody,
Zatarty napis, co tłumy odstręcza...
Lecz niechaj śpiewak rękę nań położy
I tchem swym wskrzesi pierwiastek ów boży,
Co się w ludzkości, jak nić złota, wije:
A oto dawno zapomniane słowo
Nabiegnie barwą, niby krwią serdeczną,
I będzie, jako ta wiosenna tęcza,
Nagle rzucona w chmurę brylantową...
Gwiazdy zapłoną, ruina ożyje
I duch poczuje, że przeszłość jest wieczną.


II.

W drżącej, błękitnej Rodanu zatoce
Drobna się łódka, jak ptaszek, trzepoce...