Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 228.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— »Boski Scypjonie!« — rzekł pretor[1] — »w zdobyczy
Nie wziąłeś części ni w srebrze ni w złocie;
Niechże ten kwiatek ponętny, dziewiczy,
Rozpędza nudy w samotnym namiocie...
Piękna! patrz tylko!...« — I dziki atleta
Z ramion jej szatę pochwycił przemocą...
Scypjon, jak gdyby w tem białem zjawieniu
Poznał niejasnych marzeń swych osnowę
I mógł je wreszcie nazwać po imieniu,
Rzekł głosem cichym, zdumionym: »kobieta!«
I jakby wstydząc się przed ciemną nocą
Wzruszenia swego, spłonął... i w milczeniu
Skłonił swą dumną, bohaterską głowę,
Hołdem zeznając przed sobą i światem,
Że piękność także bywa majestatem.

Pretor znikł w zmierzchu, który, jak wąż czarny,
Opasał namiot mrocznymi kręgami,
Błyskając ognisk złocistą źrenicą,
A gwar obozu burzliwy, niekarny
Był tłem jaskrawem dla ciszy, co blada
Z palcem na ustach milczących zapada
Ponad namiotu drgające szkarłaty,
Gdzie wódz młodzieńczy z porwaną dziewicą
W tej nocy zgrozy zostali się sami —
Siła i piękność: dwa berła, dwa światy.

Scypjon głębokiem, gorącem spojrzeniem
Objął tę białą, co nagle spłoniona
Młodej krwi swojej królewską purpurą,
Na piersi nagiej złożyła ramiona
I osłoniła się wstydem, jak chmurą,
Walcząc z tajemnem, nieznanem wzruszeniem...
Scypjon drgnął, spojrzał, zgryzł wargi młodzieńcze,

  1. Pretor — najwyższy urzędnik sądowy w Rzymie, w razie potrzeby jednak dowodził wojskiem.