Ta strona została uwierzytelniona.
XXVI. U OKIENKA.
W chacie u mego siedzę okienka,
Cieniuchną nitkę wysnuwa ręka;
Przedemną kądziel siwa, brodata,
A oczy — lecą na koniec świata!
Z mego okienka widać niemało,
Byle się tylko patrzeć umiało,
Byle tchem ciepłym od wnętrza chaty
Odchuchać srebrne na szybach kwiaty...
W lewo i w prawo widać szmat nieba
I tylko oczy podnieść potrzeba,
Żeby zobaczyć wśród gwiazd tysiąca
Cości wielkiego... cości bez końca!..
Choć w szybce otwór taki malutki,
Choć mgła się nad nim wiesza, jak smutki,
Choć rosa stoi w perłach, jak łezki,
Widać het!.. cały pałac niebieski!
A kiedy wiosną kogut zapieje,
Kiedy w słoneczku wioska odnieje,
To taka jasność uderzy potem,
Jakby kto chatę potrząsnął złotem...
I widać wtedy z mego okienka,
Jak się u brzegu chwieją czółenka,