Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 2 112.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
XXVII. GORE![1]


Dzwon! dzwon na trwogę!...
To w bratniej gdzieś stronie!
Widać... o! widać zorzę purpurową...
— Czechy, ratujcie! rodzinny dom płonie!
Dach wam się wali nad głową!
Gore! kto żywie, kto w piersiach ma ducha,
Śpiesz, śpiesz z pomocą! Już pożar na szczycie
Rojem skrzydlatych płomieni wybucha
I szuka drogi w błękicie!
Śpiesz! Już ogniste jaskółki obsiadły
Rzeźbione fryzy, od dołu do wierzchu...
Już się rozwiodła krwawemi widziadły
Łuna w wieczornych zórz zmierzchu!
Już syczą węże płomienne, już w kłęby
Wzdłuż ścian się wspięły ohydnym pierścieniem...
Już duch zagłady opasał te zręby
Tragicznem swojem ramieniem!
Gore! ach gore! snop iskier wylata,
Jak pszczół płonących czerwone roisko...
Gryzące dymy, jak zgieł brudna szmata,
Po ziemi wloką się nizko.

  1. Pobudką do napisania wiersza był pożar, który d. 13 sierpnia 1881 r. zniszczył świeżo z wielkim wysiłkiem zbudowany jeszcze nie otworzony czeski teatr narodowy (Narodni divadlo) w Pradze.