Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 2 230.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

On wie, że wodzem jest trupów i cieni,
Że tu nikt śmierci wydrzeć się nie zdoła;
Zachwycił wzrokiem słonecznych promieni:
— Cześć tym, co legli! Prezentuj broń! — woła.

I pod strzał piersią zwróciwszy się hardą,
Śmierć salutuje przed garścią żołnierzy.
Stanęli frontem, ujęli broń twardo,
I — »Cześć umarłym!« po ustach im bieży.
Więc wróg, zdumiony tą życia pogardą,
Pod cynglem trzyma ich i długo mierzy.

Błysnęło. Świat się hukiem zatrząsł. Dym siny
Buchnął i wzleciał kłębami białemi...
A kiedy opadł, już z mężnej drużyny
Nie został żaden pomiędzy żywemi;
Wszyscy odeszli do cichej krainy,
Gdzie wojen niema, ni ran, ni nędz ziemi.

I u Dogali stoków tak, jak stali
Pod tą komendą śmierci, tak polegli
W tej afrykańskiej, czerwonej batalji,
Z drzewca chorągiew zdarłszy, której strzegli,
Broń prezentując, z imieniem Italji
Na ustach, w której ognisk swych odbiegli.

O słońce! Jeśliś ty widziało z góry
Ten wielki, cichy skon, te skwarne piaski
I nie zczerniało kirem żadnej chmury,
Lecz na te trupy rzuciło swe blaski,
Jeśli to prawda, to wskroś tej natury
Nic niema oprócz zimnej, pustej maski!