I nigdy w pustej, zwichrzonej przestrzeni
Ziemi dosięgnąć nie mogą...
Co oślepieni błyskawic jasnością,
Którą pioruny poza sobą niecą,
Myślą nieszczęśni, że do słońca lecą
Przed bolejącą ludzkością...
Co z wszelkich podstaw społecznych wyrwani,
Wykolejeni z porządku przyrody,
Powietrzne gmachy budują w otchłani,
Jako świątynię swobody...
Aż potargawszy energji swej siły
W marnej pogoni za widmem znikomem,
Giną gdzieś w chmurach, które są ich domem
I z śniegów mają mogiły. —
.................
Ach, jak ich odkląć?... ach, jak ich wybawić?
I jakiem słowem — czy ludzkiem — czy bożem?
Trzebaż, by serce ból im przeszył nożem,
Na piersi znacząc purpurowy kwiatek?
Trzebaż, by nóż ten, przed chatą ich wbity,
Progi domowe musiał aż okrwawić —
I tkwił tak w jasne zwrócony błękity,
Jak skarga ojców — i (mglejących) matek‘ — A2.
Str.
|
58
|
w. 2
|
,rozsiewa‘ A1, P, PNU; ,rozwie(w)sza‘ A2.
|
»
|
—
|
zam.
|
w. 8: ,Muszę ulatać, jak zaklęte duchy‘ A2.
|
»
|
—
|
po w.
|
10:
|
,I chociaż w piersi m(oj)ej tkwi nóż — (i) choć rana
Tak jest głęboka, tak ciężko zadana‘ A2.
Str.
|
58
|
zam.
|
w. 11: ,Że codzień w (świeże) krwi swej opływa szkarłaty‘ A2.
|
Str. 59.
XII. KTOŚ MNIE CZEKA!
A1, k. 47; A2, k. 190; PII, 85; PNUV, 74.
Str.
|
59
|
w. 7
|
,łąki, zdroje‘ A1, P, PNU; ,kwiaty moje‘ A2.
|