Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 3 060.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pod jarzębiną, pełną korali;
Kiedy nad dachem bocian klekota,
A bór gdzieś szumi, a łąka rosi;
Gdy z starej lipy pszczółeczka złota,
Jak za Piastowych czasów, miód nosi;
Kiedy pod dębem siądą ojcowie,
Jak wiec prastary, niebem nakryty;
Gdy dźwięk zamarły ozwie się w słowie,
Gdy się zabielą siermiężne świty,
Kiedy przy smolnym trzasku łuczywa
Winie się nitka długa, ciągniona
Z lnów naszych białych, het, ot, jak żywa,
Na czarodziejskie baśni wrzeciona —
Wtedy mi duszę rzewność oblata,
Czegoś mi tęskno i czegoś miło...
I mówię sobie: Oto jest chata,
Z której nam wyszło wszystko, co było!
............
A kiedy patrzę na dach słomiany,
Jak w jutrzenkowe płoni się zorze,
I widzę z berwion dębowych ściany,
Którym czerw serca wygryźć nie może;
Gdy siewacz rzuca wiosenne ziarno,
Kiedy się runią ugor odziewa,
Gdy lemiesz skibę odwala czarną,
A oracz idzie i piosnkę śpiewa;
Gdy się skowronek w polu rozdzwoni,
Gdy na kurhanach zakwitną zioła,
Kiedy szum cichy idzie po błoni,
A dzwon wioskowy na pacierz woła;
Gdy dziad bez nogi dziwy powiada,
A dziatwa patrzy, a młodzież słucha,
Czy konie zarżą, czy wiatr zagada,
Czy pies zawietrzy blizkiego ducha;
Kiedy na pole, pod ranne rosy,
Kosiarze wyjdą a brzękną w kosy
I kiedy razem całą gromadą