Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 4 149.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Po ziemi pełzną chmury,
Piotrowe pieją kury.

Zadrżały mogił trzewa...
Bolesna wstaje Ewa,
Ciśnie się do niej wąż...
»Ja mąż!
Ja ojciec twego płodu,
Wielkiego prochów rodu!
W uścisk się ze mną wiąż!«
I grzbiet żelazny zębi,
U piersi jej się dębi,
Krzyk bije z dolin głębi...

Z pod grobowej się darni
Budzą goście cmentarni,
Bieleją zgła, jak śniegi...
Skończone już noclegi.
Już prochów aż po brzegi,
Ziemia ich jąć nie może
I woła: »Sądź!...
Sądź, prochy te, o Boże,
Co byłam im za łoże,
A mnie miłościw bądź!«

Rozpadł się nieba zrąb...
Wołanie słychać trąb...
To idzie On!
Wieczności pękły wrota,
Buchnęła jasność złota,
Pan śmierci i żywota
Na sądny wstąpił tron!

Uderzył stopą w chmury,
Pchnął krzyż w przepaście z góry,
Grzmią światy, lecą wióry,
To ramię tu, to tam...
Niema już odpuszczenia,