Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 4 158.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Bo myśleć będę, że lud mój tak płynie
Gdzieś na pasterkę, w północnej godzinie,
Od wełn swych ciemny, od lnów swoich biały...

Że lud mój idzie przez szrony i rosy,
Łkający szczęściem, zczerniały i bosy,
Zwiastując światu, iż Bóg się narodził...

I myśleć będę, że lilje to moje
I białe płyną ku tobie powoje,
Jak w on czas dawny, po ziemi gdyś chodził...

I myśleć będę, że brzozy tak liście
I kory swoje rozchwiały srebrzyście,
Że w gajach moich wiosenny wiatr dyszy...

I myśleć będę, że płótna się bielą,
Przędzione w blasku oświtłą kądzielą,
I że łez rosa polewa je w ciszy...

Że to jagnięce pokorne me trzody
Po runach chmur twych tak idą do wody,
Iżby zażyły cienistej uchrony...

Że to nie duchy, lecz sznury bocianie
Biją tak w skrzydła na wiosny witanie,
Z za morza lecąc na strzechy, na brony...
....................

Od kolan twoich nie wstanę, o Panie,
Chociaż zobaczę otwarte otchłanie
I wielkie morze łez i zgrozę męki...

Bo myśleć będę, że krzywdy to moje
I gorzkie rosy, któremi się poję,
I własne moje wołania i jęki...