Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 023.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kto rozweseli, kto doda pociechy?
Kto i zapłacze razem? Och!...

(Głos echowy).

Och!...

MATKA.

Ściany
Gadać się ato ze mną nauczyły,
Z sierotą starą, co nijakiej mowy
Nie ma dziś z ludźmi... jak ten kłos jałowy,
Albo ten kamień w polu oborany,
Albo pień zeschły, co go burze zbiły...

(przędzie).

Tak mi na oczach stoi, jakby żywa...
W onym wełniaczku modrym, w tej chustczynie...
To się, bywało, po izbie uwinie,
Przyniesie wody, nałupie łuczywa,
Poza obrazy bożego ci drzewka
Natknie... to chlebek, jak słonko, zaczyni...
Oj, coby to z niej wyrosła za dziewka!
Coby to była z niej za gospodyni!

(przędzie)

Drugi raz człek i zaspał na pościeli,
A ona z ławy fyrk... jak ten skowronek!
Ledwo się zorza w okienku zabieli,
Ledwo że kury zapieją na dzionek,
Splecie warkoczyk i już u kądzieli...
Jak ten pajączek przędła cieniuteńko!
A w mowie swojej taką słodkość miała,
Jak miód. Mateńko, mówi mi...

(Głos echowy).

Mateńko!...

MATKA.

Jezu, Marya! Jakbym ją słyszała...
Czy mi co w duszy gada? Czy z miesiąca