Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 212.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Idą Ojcowie, gdzie ma swój krzyż
Prześliczna Maud.

Niesie pochodnię król René sam,
Na głowie kaptur mniszy,
Idzie do lochu sklepionych bram,
W ogromnej, nocnej ciszy.
Wieją kadzidła i myrry woń,
Podważa wieko grot...
A król pochyla młodzieńczą skroń
Nad śliczną Maud.

I nagle krzyknął, zachwiał się,
Podparli go Ojcowie...
A co zobaczył, sam tylko wie
I Bogu tylko powie.
I wiodą króla z lochów tych,
Z tajemnych śmierci wrot,
I prędko wiekiem zakrył mnich
Prześliczną Maud.

A król w swych komnat zamknął się mrok,
Gdzie wieża ta ponura;
Malował miesiąc, malował rok,
Nie zdjąwszy już kaptura.
Aż wyszedł, jak złamany kłos,
Od długich, długich słot...
Wzięła mu uśmiech, zbieliła włos
Prześliczna Maud.

I stanął w progu wieżycy sam
I prosi dworzan gestem...
I wchodzi orszak panów i dam
Z wachlarzów, z wstęg szelestem.
A król zasłony szarpnął sznur,
Czoło mu rosi pot...
I stanął niemo zlękniony dwór,
Przed śliczną Maud.