Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 238.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Oj, miałyście wy żniwa już na wiosnę —
Bory wy, bory — wy, zielone lasy!
............
............
Jak stał — tak poszedł. W tej lnianej koszuli
I w onym pasie i w postołach z łyka,
Jak ten ptak z gniazda... A w lesie słowika
Słychać, gdy miesiąc w pełnię się roztuli...
Jak stał, tak poszedł... I tylko od proga
Obrócił na mnie oczy bolejące...
Oj, była, ludzie, nademną moc Boga,
Oj, widziała ja gwiazdy padające,
A żadna taka nie była żałosna,
Jak to wejrzenie...
...Wiosnaż była, wiosna!
............
W chacie, jak gdyby trumnę kto pod wrota
Zakopał, taka pustka i tęsknota.
Jak urzeczone, dzieciątko mi kwili,
Śpiewam a śpiewam, i tulę a tulę;
W dzień jeno myślę: — Tu byli... tam byli...
A w wieczór ogień niecę...
............
Aż raz, czuj!... Po lesie
Jakby pioruny biły. Myślę: — Blizko!
Chryste ty Panie! — myślę... Aż tu psisko
Nagłem się wyciem, jak płaczem, zaniesie,
A dzieciąteczko załkało w kolebce
I od drzwi powiał wiatr — i cości szepce...
Więc mnie lęk jakiś zatrzęsie zimnicą.
Chwycę na ręce synaczka mojego,
Spojrzę — o! niech mnie święci pańscy strzegą! —
Spojrzę — a w progu, pociemniałe lico
Na mnie zwróciwszy, z oczyma, co w głowę
Uciekły kędyś, zastygłe, surowe,
Z raną na piersiach zczerniałą, odkrytą,