Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 277.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Przez postaw obcy, co mógłby się paczyć
I mógłby zepsuć roboty połowę,
Gdybym nie była od książki daleką
Za siódmą górą i za siódmą rzeką.

Lecz teraz siebie zapomnieć przymuszę,
Że powieść twoja istnieje na świecie;
Postaciom twoim dam własną swą duszę
I w fantastyczne przystroję je kwiecie,
Wykąpie w rosach i w słońcu wysuszę
I tak postawię — rzecz wolna poecie —
Jakby raz pierwszy dotknęły się ziemi
Końcem stóp białych i skrzydły lekkiemi.

Jeśli się rzecz ta przytrudna okaże,
Jeśli dech stracę w tym nowym mi locie,
Pójdę przed twoje miesięczne ołtarze,
O nocy, w perłach chodząca i w złocie,
Ty, która niesiesz w twej mglistej symarze[1]
Roje snów lekkich, podatnych pustocie,
A czasem tęskna jesteś — czasem chmurna,
Jak wiatr, co śpiewa mogiłom nokturna.

Ha! jakie echo... Więc nigdy nie zgłuszę
Tej jednej struny, co drży i co płacze?
Więc mi już zawsze zwróconą mieć duszę
I wyciągnięte dwa skrzydła tułacze
Tam, tam, na północ? Więc wiecznie być muszę
Jak ten kruk czarny, co leci i kracze
I przez błękitność dnia wlecze za sobą
Cień, padający na ziemię żałobą?...

Więc zawsze!...
Cisza — głos zniknął w oddali,
W mglistej oddali gór... Zanim doleci

  1. Symara — długa szata wschodnia.