Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 196.jpg

Ta strona została przepisana.

Na kościół spłyuie święty!
Wśród błędnych dróg
Niech wolę Bóg
Objawi niepojęty!

OBA CHÓRY.
W walk krwawych dni,

Gdy ludzkość drży,
Gdy miecz i stos się sroży,
Hetmanie nasz,
Ty światło wskaż,
Ty przybądź, Duchu boży!...

(w czasie tej modlitwy chóru, straż Inkwisycyi wprowadza bocznemi drzwiami Galileusza, ubranego w pokutnicze szaty, a oddaliwszy się sama ku drzwiom, pozostawia go w pośrodku sali)

W. INKWIZYTOR.
Przybliż się, starcze posępny, którego

Od kar najsroższych, zasłużonych dawno,
Jakiemi Kościół zwyciężać zwykł wroga,
Tylko te siwe włosy jeszcze strzegą —
I winy swojej uczyń spowiedź jawną,
Tu — wobec sądu — i ludu — i Boga!

(chwila milczenia; Galileusz postępuje kilka kroków naprzód)

GALILEUSZ.
O panie! jam był duch wolny, skrzydlaty, Który w błękitne ulatał przestrzenie;

I — jak Bóg silny — przez mgły i przez cienie
Przed wzrok swój powołał światy...
Jam był ten, który zbliżyć się ośmielił
W noc ciemną niebo gwiaździste do siebie
I który w cichem dumaniu, wydzielił
Prawo z chaosu w tem niebie.
Byłem ten, który wyrzekł, że to słońce
Nad waszą głową, panie, gorejące,
Nie jest pochodnią, rozpaloną po to,
By wzejść — i zgasnąć nad wieku ciemnotą...