Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 8 012.jpg

Ta strona została skorygowana.

Wy chyba jeszcze, prastarych puszcz drzewa,
Słyszycie wielką pieśń, gdy burza śpiewa!
Wy chyba jeszcze, śnieżyste gór szczyty,
Orlemi loty bijecie w błękity!

Do was się, do was przygarnąć nam trzeba,
By wzlecieć bliżej wieczności i nieba,
Do was się pierśmi przytulić drżącemi,
Wy — harfy wieczne, wy — wieczna pieśń ziemi!
............

Nędzaż to nasza, czy wina, o Panie,
Że nasze hymny to jęk dziś i łkanie,
Że nasze pieśni to martwe wyrazy,
Że nasze serca — to próchna, lub głazy?

Nędzaż to nasza, o Panie, czy wina,
Że się pierś nasza popielić zaczyna,
Że dzieci nasze odstały myślami
Od wielkich ojców?...
...Miej litość nad nami!

Miej litość! Odważ na sądnej Twej szali
Łzy te i krew tę, któreśmy przelali...
Odważ te ciężkie ogniwa łańcucha,
Któremi skuto i ciało i ducha!

My niewolniki... O, zmiłuj się, Panie!
Sto lat czekamy na trzecie zaranie,
W którem odwalon głaz będzie grobowy...
I nie! — I zawsze też same okowy...

Sto lat czekamy, aż grom się sprzymierzy
Z przekleństwem starców, z męczeństwem młodzieży,
Aż Chrystus światu w piorunach ukaże,
Jak się z mogiły podnoszą Łazarze!...