Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 179.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
II.


Sobotni wieczór.


Od zgrzytającej zębami maszyny
Powstał znużony, z osłupiałem okiem,
W którem się palił płomyk jakiś siny,
I przeszedł izbę w milczeniu głębokiem.
O czem miał mówić? — myśl jego, wtłoczona
Pomiędzy koła, i szruby, i piły,
Była tak ciężką, jak jego ramiona,
Co się bezwładnie wzdłuż ciała zwiesiły...
O czem miał mówić? wszak świata obroty,
Jego pragnienia, i walki i ruchy,
Nie dobiegają tam, gdzie ciężkie młoty,
Grzmiąc przez dzień cały, ogłuszają duchy.
Jak senny przeszedł przez puste warsztaty
Z głową zwieszoną, obliczem wygasłem,
Aż tam, gdzie kasy okienko zza kraty
Migało wypłat tygodniowych hasłem.
Wokoło gwarnym cisnęli się tłumem