Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya druga 063.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

I czy pamiętasz, jak z nagłym wybuchem
Gorzkiego śmiechu, co duszę rozrania,
Staliśmy bez słów, w rozdrażnieniu głuchem,
Przed tym olbrzymim znakiem zapytania,
Patrząc się okiem błyszczącem i suchem
W przepaść nicości, którą on osłania...
Aż tchu nam brakło — i tak ledwo żywi,
Staliśmy, zjęci zgrozą, nieszczęśliwi!


∗             ∗


Tyś krzyknął wreszcie, by chociaż tym krzykiem
O rzeczywistość jakąś się zahaczyć...
Bośmy nie mogli już zwykłym językiem
Rozpaczy naszej i bólu tłómaczyć...
Jakto! być wiecznym złudzeń niewolnikiem?
Konać — i celu życia nie obaczyć?
I być rozbitym w ostatniej godzinie,
Jak pusta czara po wypitem winie?..


∗             ∗


Och!.. I znów, milcząc, staliśmy tak chwilę
W otwartem oknie, tłumiąc serca bicie...
Gwiazdy, jak złote lecące motyle,
Roztrzęsły blaski po ciemnym błękicie...
Noc w królewskiego majestatu sile
Ciszy swej sama słuchała w zachwycie...