Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya druga 150.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Choć wiekuistej harmonji twej tony
Milkną, wśród dzikich rozdźwięku wybuchów,
Chociaż, stworzywszy ciał całe miljony,
Tak mało dałeś nam duchów!
Ja się nie skarżę, choć Twoje narody
Idą, nie wiedząc zkąd, kędy i poco?
I bijąc w siebie, jak morskich fal wody,
Pracę stuleci druzgocą.
Choć hasła wieku, jak błędne ogniki,
W strasznej nicości prowadzą nas bagno;
Choć próżno biją w niebiosa okrzyki
Tych, co konają i pragną!
Ja się nie skarżę, choć Twoje ołtarze
Nie płoną wiecznej jasności pochodnią;
Choć synom twoim na imię: „nędzarze",
A nędza, tak często — zbrodnią.
Ja się nie skarżę, choć serce człowieka
Z porywów marnych wykułeś, nie z siły;
Choć smutnym droga tak bardzo daleka
Do ukojenia — mogiły!
Chociaż ideał, na cząstki rozbity,
Wspólnego duchom nie tworzy ogniska;
Choć przez najczystszych uniesień zachwyty
Płomień żądz ziemskich przebłyska.
Ja się nie skarżę, choć słońce nie świeci
W chacie nędzarza, w skazańca ciemnicy;
Choć pokolenia posępnych stuleci
Marnieją w gnuśnej tęsknicy;