Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 030.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Anaksymenes wznosi różczkę złotą,
Ziemię zalaną Talesem osusza.
— Odetchnij — woła. — Powietrze to dusza
Wszechbytu, wszelkiej materyi zarodek.
Dobrze. — Oddycham raz, drugi raz, trzeci,
Czuję, że pełne powietrza mam płuca.
Najlżejszy podmuch chwieje mną, podrzuca,
Nie wiem sam gdzie mam ciężkości środek.
Bogowie! Ciało moje w górę leci
Razem z mądrością, długami i sławą...
Ha! jużbym wolał leżeć gdzie pod ławą.
Chwytam rękami na prawo, na lewo,
Lecz w wiatr się zmienia i kamień i drzewo...
Skrzydła mi z ramion wynikają ptasze,
I wylatuję na stare poddasze.
(Śmiech).

ANTYKLEJ.
Ażem się zmęczył tą powietrzną jazdą!

TYMON.
A potem mistrzu?

CHRYZYP.
A cóż? Uwił gniazdo
Jak stary puhacz...