Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 301.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Skończyła wróżka; książe zachwycony
Skłonił się niemy i do zamku wrócił.
Zapewne, każdy więcej doświadczony
Gruby ten figiel w śmiech byłby obrócił.
Lecz nasz marzyciel, szczęściem odurzony,
Zamknąwszy oczy, w kraj ułud się rzucił.
Przebiegał pokój wzdłuż, wszerz i ukośno,
Strofy Hafiza deklamując głośno.

Wtem: puk, puk! „Kto tam?” „Czas wieczerzać, panie”,
„Nie jestem głodny”. „Ach! niechby obaczył,
Pan mój choć pasztet... ostygło już danie,
Gdy książe klątwy jakieś szeptać raczył”.
Kalilbad odrzekł: „O gdybyś był w stanie
Ocenić raj ten! Próżnobym tłómaczył,
Milczeć mi trzeba!... Jedzcie, przyjaciele...
Pieśni! muzyki! Przyszlij mi kapelę!”

Westchnął i odszedł negr, drapiąc się w głowę.
Wkrótce, gdzie kwitną pomarańcze złote,
Zabrzmiały dźwięki stłumione, echowe,
Jakby nadzieje głosząc i tęsknotę.
Hussejn tymczasem miał kłopoty nowe,
Siedząc za stołem i ciężką robotę,
Spożywał bowiem za dwóch, aby w dworze
Nikt nie powiedział, że pan jeść nie może.