Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 308.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kalilbad był sam — i pełen tęsknoty
Szukał spokoju, biegając po gmachu…
Przyjdzie?… nie przyjdzie?… Puhar szczerozłoty
Nadziei na dnie — mieści w gorycz strachu.
Zbierał wachlarze przedziwnej roboty,
Szkatułki drogie o cudnym zapachu,
Mnożąc weselne dary, jakie w świecie
Tysiąca nocy zaledwie znajdziecie.

Nawet korona z pereł i rubinów,
Którą królowa nieboszczka nosiła
Podczas wspaniałych, dorocznych festynów,
Na młodszem czole będzie dziś świeciła.
Hussejn, zdziwiony niezwykłością czynów,
Pyta: „Czy jego wielkość zaprosiła
Gości na dzisiaj?…” Lecz książe rozkazał
Krótko: „Idź spać już!” — i drzwi mu pokazał.

Istniał gdzieś w starem, jedwabnem obiciu
Otwór, nie duży — lecz przecie dość wielki,
By przezeń można wypatrzeć w ukryciu
Tajniki państwa — i różne figielki
Książąt — przy jakiem tête-à-tête… W użyciu
Był on oddawna na przypadek wszelki;
Tam podglądała służba ich wielkości,
Z wyższych poleceń — albo z ciekawości.