Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 309.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

I Hussejn takoż udał się na czaty,
Wstrzymując oddech. Nic nie widział długo;
I tylko książe, jak jeniec skrzydlaty,
Wzdychał, księżyca oświecony smugą.
Z pobladłą twarzą, w pośrodku komnaty,
Wstrząsany dreszczem stał przed wiernym sługą,
Przygryzłszy wargi, nasłuchiwał bacznie
Ilekroć wietrzyk w drzewach szumieć zacznie.

Księcia zdobiła szata purpurowa,
Gronostajami wkoło bramowana;
Rękojeść szabli jego szmaragdowa
Zawstydzić mogła skarb wielkiego hana;
Lustro pochlebne szeptało mu słowa…
Że piękna była postać młodociana,
Dawno już wiedział; wszak pochwał czczym dymem
Był okadzany — i prozą — i rymem.

Lecz jakże z wieszczką równać się w urodzie
I najpiękniejszy ze śmiertelnych zdoła?…
To też od rana niepokój go bodzie,
Czy narzeczona nie uzna go zgoła
Brzydkim?… Kto wie też, czy przy swej przyrodzie
Człowieka zechce pokochać?… I z czoła
Odgarnął ręką, od gorączki drżącą,
Bujnych swych włosów gęstwę czarną, lśniącą.