Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 311.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ona jednakże bez ruchu, milcząca,
Stoi na progu… książe dłoń ujmuje
Z słodką przemocą, ciesząc się bez końca,
Że mu na skrzydłach gdzie nie ulatuje…
A gdy stanęła w jasności miesiąca,
Z dziewiczych rysów zasłonę zdejmuje.
Wstrzymując ledwo okrzyk uwielbienia…
Tak cud ten żywy przechodził marzenia!

Z różnych widzianych dotąd wizerunków
Znał tylko wieszczki o długich blond włosach,
Z płcią różowawą — jak od pocałunków;
I uśmiechnięte — jak gwiazdki w niebiosach.
A tutaj widzi ślad ciężkich frasunków
I więcej płaczu odgaduje w losach,
Niźli uśmiechów… Ta cera smagława,
Wśród łez zgubiła kędyś do róż prawa.

Twarzyczka ściągła i szczupła i śniada,
Purpurą wzruszeń ledwo zapłoniona;
Wązkie jej czoło opływa kaskada
Czarnych i bujnych włosów, jak korona;
Brew w łuk zagięta, ku skroni opada,
Jak pióro krucze. Jeśli dowiedziona
Rzecz, że blondynką była jej nadobna
Matka, to ona — do ojca podobna.