Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 325.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Frant! uznał, że czas już ratować człowieka,
Który miłością stał tam udręczony.
On pojąć nie mógł, na co książe czeka
I życie sobie zatruwa, szalony!...
Więc z miną sługi, któremu dopieka
Długie czuwanie, jak z drzemki zbudzony,
Przetarł powieki i ziewnął z hałasem,
Biedak, chciał pomódz, przeszkodził tymczasem.

Gdy pierwszy szelest doleciał dziewczyny,
Pierzchła jak łania, którą szczują charty.
Pokój pozostał (dla prostej przyczyny,
Że książe wstydził się zamknąć) otwarty.
Widział ją Hussejn, który od godziny
Poza obiciem odprawiał już warty;
„Co chcesz?” — „Czy jest kto u waszej książęcej
Mości?” — „Sam jestem — i któż miał być więcej?”

„Hm!” — mruknął murzyn — „dziwaczne rozruchy
Ze snu mnie dzisiaj ciągle przebudzały.
Słyszałem, jakby wołające duchy.
Lecz, chwała Bogu, książe zdrów i cały!”
Kalilbad, ledwo wstrzymując wybuchy
Gniewu: — Precz — krzyknął — służalcze zuchwały!
Na oczy odtąd stanąć mi nie wolno!”
— „O panie! przebacz winę mimowolną!