Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 329.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

„Ależ mój książe! — rzekł negr — w nocy, szare
Są wszystkie koty; a ta piękna kotka,
Kto wie, w jaką się schowała już szparę?
Są pzecież jamy, których bies nie spotka!
Czyż ona jedna tylko? Znam ja parę
Takich śliczności... każda, jak miód słodka.
Gdy książe każe!” — „Milcz, tu podły sługo...
Nigdyś mnie nie znał, choć znasz mnie tak długo.

„Sam pójdę, jeśli to jest w losu woli.
Ślad jej odszukam. Fez mi podaj! — „Oto
Jest; pójdę z księciem, książe pan pozwoli?”
— „Nie chcę, sam idę! i najczystsze złoto
Brudem bezwstydny dowcip twój osmoli!”
— „Niech Allah darzy księcia swą szczodrotą,
By się ta droga zguba odszukała!”
Ale Kalilbad już prysnął, jak strzała.

Czarny szyderca popatrzał za księciem;
Szpetnym grymasem drgnęła twarz odęta,
I z małych oczu przebiegłem mrugnięciem
Rzekł sam do siebie: „Dzierlatka przeklęta!
Mogę spać teraz! najgorzej z zaczęciem;
Lwiątko poczuło krew! ta mała święta
O śniadej buzi, pewno go wyleczy
Z „dzieciństwa wieszczek”, no, i z różnych rzeczy...