Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 332.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ktoś, kiedyś, nazwał was „upojeń czarą”
Przy uczcie życia, wy — to słodki trunek!
Lecz nawet dobre — dobrem jest pod miarą.
Do głowy nieraz idzie pocałunek.
I święty Paweł rozkosz zwie przywarą,
Choć na wzmocnienie — konieczny warunek —
Zaleca puhar. Któż grona przeklina,
Gdy go odurzą flasze pełne wina?

Wszak z tem się drażnim, co nam miłe bywa:
Pozna uroki kobiet, kto je łaje.
Cała Hussejna wymowa złośliwa
Zdradza słabostkę i lekkie zwyczaje.
W czarnej swej skórze, prostak ten ukrywa
Właściwe sobie cnoty, choć się zdaje
Teraz bezczelnym, rozpustnym, cynicznym,
Nie zawsze bywał tak pessymistycznym.

Niegdyś go w smutek pogrążała błogi
Wełnisto-włosa piękność pokolenia;
Lecz odkąd handlarz dusz porwał ją srogi,
Wygasł żar tego czarnego płomienia.
Dziś zna „kobiety” tylko w liczbie mnogiej.
Czas jednak, czarną swą żagwią zniszczenia,
Czarnej sylwetki nie starł z czarnej duszy.
Łatwo więc miłość, choć cudza, go wzruszy.