Strona:PL Marks - Pisma pomniejsze 1.pdf/44

Ta strona została przepisana.

wystawiając go jako umowę, zaproponowaną przez trzecią osobę, która dążyła do stworzenia wymiany.
Oto próbka „historyczno-opisowej metody“ p. Proudhona, który z dumną pogardą spogląda na „historyczno-opisową metodę“ A. Smith’a i Ricarda.
Wymiana swą własną posiada historyją. Przebyła ona różnorakie fazy.
Były takie czasy (np. wieki średnie), kiedy wymieniano jedynie przewyżkę produkcyi nad spożycie.
Następnie były też takie czasy, kiedy nietylko przewyżkę, lecz wszystkie produkty, całą istność przemysłową pochłaniał handel, kiedy więc produkcyja całkiem zależała od wymiany. Jak wyjaśnić tę wtórą fazę wymiany, tę wartość zamienną w swej drugiej potędze?
P. Proudhon ma odpowiedź na poczekaniu: dajmy na to, że pewien osobnik „innym ludziom, swym współpracownikom w innych gałęziach działalności zaproponował“ podnieść wartość zamienną do drugiej potęgi.
Wreszcie nastały czasy, kiedy wszystko, co ludzie uważali dotychczas za święte, stało się przedmiotem wymiany, szacherki. Są to czasy, kiedy przedmioty, które dotychczas udzielano, lecz nie sprzedawano: cnota, miłość, przekonanie, wiedza, summienność i in., kiedy jednem słowem wszystko stało się przedmiotem handlu. Są to czasy powszechnej przedajności, ogólnego frymarczenia, czyli — że użyjemy ekonomicznego sposobu mówienia — czasy, w których każdy przedmiot, fizycznej jak też moralnej natury, wędruje jako wartość zamienna na rynek, aby tu być oszacowanym stosownie do rzeczywistej swej wartości.
Jak teraz tę nową a zarazem ostatnią fazę wymiany wyjaśnić, tę wartość zamienną w trzeciej potędze?
P. Proudhon nie dałby czekać na odpowiedź: przypuśćmy, że pewna osoba „innym osobom, swym współpracownikom w innych gałęziach działalności zaproponowała“ z cnoty, miłości i in. uczynić wartość handlową, wartość zamienną do trzeciej podnieść potęgi.
Jak widzimy, „historyczno-opisowa metoda“ p. Proudhona godzi się do wszystkiego, na wszystko odpowiada i wszystko wyjaśnia. Trzeba np. historycznie wyjaśnić „powstanie pewnej ekonomicznej idei,“ natychmiast wyprowadza on na scenę niejakiego człowieka, który innym ludziom, „swym współpracownikom w innych gałęziach działalności“ proponuje uskutecznić ten akt stworzenia — i już po wszystkiem.
Odtąd też i my przyjmiemy „stworzenie“ wartości zamiennej za czyn dokonany; idzie więc teraz jedynie o wyjaśnienie stosunku wartości zamiennej do użytkowej. Posłuchajmy p. Proudhona.
„Ekonomiści bardzo dobrze uwydatnili dwoisty zharakter wartości, lecz z takim samym stopniem ścisłości nie zanalizowali jego sprzecznej w samej sobie istoty — tu poczyna się nasza krytyka... Ale nie dość wskazać w wartości zamiennej a użytkowej na ten rażący kontrast, w którym wszelakoż ekonomiści przywykli widzieć rzecz nader prostą, lecz nadto należy dowieść, że ta pozorna prostota kryje głęboką tajemnicę, której przeniknięcie jast naszym