Strona:PL Marks - Pisma pomniejsze 1.pdf/64

Wystąpił problem z korektą tej strony.

produkcyją czasu, a to minimum bywa ustanawiane przez konkurencyją. Przyjmijmy na chwilę, że konkurencyja ustała, a więc że me mamy żadnego środka dla konstatowania niezbędnego dla produkcyi pewnego towaru minimum pracy. Co ztąd wynikłoby? Moglibyśmy wtedy na produkcyją pewnego przedmiotu użyć 6 godzin czasu, a tem już upoważnić p. Proudhona do żądania przy wymianie sześć racy tyle niż ten, który na produkcyję tego samego przedmiotu użył tylko jedną godzinę.
Zamiast „stosunku proporcyjonalności“ mamy teraz stosunek nieproporcyjonalności, jeżeli w ogóle zechcemy wdawać się w stosunki czy to złe, czy też dobre.
Ciągłe spadanie pracy stanowi jedyną tylko stronę, jedyny tylko wynik szacowania wartości w czasie roboczym, nadmierne podniesienie cen, nadmiar produkcyi i inne zjawiska przemysłowej anarchii znajdują w tym sposobie szacowania swe objaśnie.
Ależ czy czas roboczy, służący jako miernik wartości, zradza choćby tę odnośną rozmaitość wśród wytworów, która się tyle zachwyca p. Proudhon.
Przeciwnie; właśnie wskutek tego monopol w całej swej monotonności zagarnia pod swą władzę cały świat wytwórczy, zupełnie tak samo, jak rzecz to namacalna i znana całemu światu — tenże monopol owładnął światem środków produkcyi. Jedynie niektóre gałęzie produkcyi, jak wyrobów bawełnianych, są zdolne do nader szybkiego postępu. Koniecznym wynikiem takiego postępu jest np. ciągle spadanie cen wytworów bawełnianych; lecz w miarę spadania ceny bawełny musi podnosić się względna cena płótna. Jakież tego skutki? Bawełna wycieśnia płótno. W ten sposób płótno zostało wytępionem na całej prawie przestrzeni Stanów Zjednoczonych. Zamiast odnośnej rozmaitości wytworów posiadamy państwo bawełniane.
Cóż więc pozostaje z owego „stosunku proporcyjonalności“? Oto jedynie życzenie poczciwca, który by chciał, aby towary wytwarzały się w takim stosunku, iżby można je było sprzedawać po uczciwej cenie. Po wszystkie czasy to niewinne życzenie wypowiadali dobrzy obywatele i filantropiczni ekonomiści.
Dajmy słowo choćby staremu Bois-Guillebert'owi:
„Cena towarów powinna być, powiada on, wciąż proporcyjonalnie normowaną, gdyż tylko takie wzajemne porozumienie się umożebnia ich bytowanie, w którem co chwila mogą się wzajemnie wytwarzać (mamy więc znów ciągłą wymienialność p. Proudhona).... Ponieważ bogactwo nie jest niczem innem nad tę ciągła wymianę od człowieka do człowieka, z rzemiosła do rzemiosła, przeto byłoby to rażącem zaślepieniem, gdybyśmy gdzieindziej szukali źródła nędzy, a me w zamęcie, sprawianym w handlu przez nadwerężenie proporcyj wśród cen“. (Dissertation sur la nature de la richesse, wydanie Daire).
Posłuchajmy nowoczesnego ekonomisty:
„Wielkiem prawem, które musi być stosowane do produkcyi, jest prawo proporcyjonalności (the law of proportion), jedynie będące w stanie utrzymać ciągłość wartości.... Równoznacznik musi być zapewnionym.... Wszystkie ludy po wszelkie epoki, przy pomocy li-