Strona:PL Marks - Pisma pomniejsze 1.pdf/82

Wystąpił problem z korektą tej strony.

czestników, z których każdy posiada franka, daje na głowę 4 franki, a nie 4/10,000 jak podaje p. Proudhon. Również 33-procentowa strata reprezentuje dla ogółu uczestników 330,000 franków, a nie 33,000,000 [100:33 = 1,000,000:330,000].
Zapatrzony w swą teoryję społeczeństwa-osobnika, zapomina p. Proudhon podzielić wszystko na 100. Otrzymujemy więc 330,000 fr. straty, lecz 4 fr. zysku na głowę przynoszą 4,000,000 dochodu. A zatem na czysto społeczeństwo otrzymuje 3,670,000 fr. Ten ścisły rachunek wykazuje wprost coś odwrotnego, niż to, co chciał dowieść p. Proudhon. Mianowicie zysk i strata społeczeństwa zgoła nie stoją w odwrotnym stosunku do korzyści i strat jednostki.
Poprawiwszy ten niewielki błąd w rachunku, jeszcze raz rozpatrzymy wyniki, do których dojść powinniśmy, skoro mamy zastosować do dróg żelazny eh Proudhonowski stosunek prędkości do kapitału. Przypuśćmy, że cztery razy prędszy przewóz cztery razy „więcej kosztuje; wtedy tani przewóz nie więcej przyniesie zysku niż przewóz wozami, idący cztery razy wolniej i pochłaniający cztery razy mniejszą ilość pieniędzy. A. więc, skoro przewóz wozem pobiera 18 centimów, wtedy kolej żelazna brałaby 72 cent. Oto „matematycznie ścisły“ wynik założenia p. Proudhona — nawet w takim razie, jeżeli nie zwrócimy uwagi na błędy w rachunku. Lecz niespodzianie oświeca on nas, że skoroby droga żelazna zamiast 72 brała tylko 25 cent., wtedy straciłaby wszelkie obstalunki. Stanowczo, chyba trzeba się wrócić do dawnych porządków. Gdybyśmy mogli dać p. Proudhonowi pewną radę, zalecilibyśmy mu, by w swym „programme de l’association progressive“ nie zapomniał o podzieleniu na sto. Niestety jednak! nie możemy mieć tej błogiej nadziei, gdyż p. Proudhon tak jest zachwycony swym „postępowym rachunkiem“, odpowiadającym jego „postępowej asocyjacyi“, że wykrzykuje z uniesieniem: „Już w drugim rozdziale, przy rozwiązywaniu antynomij wartości, wykazałem, że korzyść każdego użytecznego odkrycia bezporównania jest mniejszą dla wynalazcy niż dla społeczeństwa; dowiodłem tego z matematyczną ścisłością“!
Powróćmy do fikcyi społeczeństwa-osobnika, mającej na celu dowieść, że nowe odkrycia, dające możność wyrabiania przy pomocy tego samego wydatku pracy większą ilość towarów, obniżą rynkową cenę wytworu. Na tem korzysta społeczeństwo; lecz nie dlatego, że otrzymuje ono więcej wartości zamiennych, ale ponieważ za tę samą wartość dostaje więcej towarów. Co się zaś tyczy wynalazcy, to pod wpływem konkurencyi zyski jego powoli spadają do ogólnego poziomu zysków. Czy dowiódł tego p. Proudhon, jak był sobie założył? Zgoła nie; nie przeszkadza mu to jednak, zarzucać ekonomistom, że tego nie dowiedli. By wykazać mu że się myli, zacytujemy tylko Rikardo’a i Lauderdale’a; Rikardo’a — głównego przedstawiciel szkoły, określającej wartość czasem roboczym; Lauderdale’a — jednego z głównych obrońców twierdzenia, jakoby wartość określała się przez zaofiarowanie i zapotrzebowanie. Obaj to samotwierdzenie wystawili.
„Zwiększając wciąż łatwość produkcyi, bezustannie obniżamy wartość niektórych z dawniej wytwarzanych rzeczy, lubo w ten sposób powiększamy nie tylko bogactwo narodowe, lecz tudzież możność Wytwarzania na przyszłość... Skoro maszynami lub dzięki naszym