Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/237

Wystąpił problem z korektą tej strony.

w wielkich fabrykach maszyn w Manchesterze można widzieć góry odpadków żelaza, zestruganych przez cyklopowe maszyny niby wióry drzewa. Wieczorem wszystko to wędruje na wielkich wozach do odlewni żelaza, skąd nazajutrz wraca znów do fabryki w postaci bloków żelaznych.
Środki produkcji o tyle tylko przenoszą swą wartość na nowy kształt wytworu, o ile same w procesie pracy tracą wartość wraz ze swą dawną wartością użytkową. Maximum utraty wartości, jaka może je spotkać, określa się oczywiście ich pierwotną wartością, z jaką wstąpiły w proces pracy, lub też ilością czasu roboczego, potrzebnego do ich wytworzenia. A więc środki produkcji nigdy nie mogą nadać wytworowi więcej wartości niż jej same posiadają, niezależnie od procesu pracy, któremu służą. Jakkolwiek pożyteczny byłby dany materjał, dana maszyna, dany środek produkcji, to przecież, jeśli kosztował 150 funt. st. czyli, dajmy na to, 500 dni roboczych, to do całkowitego produktu, wytwarzanego przy jego pomocy, nie dołączy w żadnym razie więcej, niż 150 f. st. Jego wartość określa nie proces pracy, który wchodzi on jako środek produkcji, lecz proces pracy, z którego wychodzi jako wytwór. W procesie pracy służy on tylko jako wartość użytkowa, jako rzecz, obdarzona pożytecznemi właściwościami, a wobec tego nie nadawałby wytworowi żadnej wartości, gdyby nie posiadał tej wartości już przed wejściem do tego procesu[1].

Skoro praca wytwórcza przekształciła środki produkcji

  1. Łatwo wobec tego poznać się na nonsensach ckliwego J. B. Say’a, który chce wyprowadzić wartość dodatkową (procent, zysk, rentę) z „services productifs“ usług produkcyjnych), świadczonych w przebiegu pracy przez wartości użytkowe środków produkcji, np. przez ziemię, narzędzia, skóry i t. p. Pan Wilhelm Roscher, któremu wcale nie łatwo jest zarejestrować czarno na białem jakiś własny zgrabny pomysł apologety czny, woła z tego powodu: „J. B. Say (Traité, t. I, str. 4) robi bardzo, słuszną uwagę: Wartość, otrzymana po odtrąceniu wszystkich kosztów z tłoczni oleju, jest czemś nowem, czemś rożnem od pracy, która stworzyła samą tłocznię“. („Die Grundlagen der Nationaloekonomie. 3 Auflage, 1858“, str. 82, przypis“). Bardzo słusznie! „Olej”, sporządzony w tłoczni, jest czemś bardzo rożnem od pracy, jakiej wymagała budowa tłoczni. Przez słowo zaś „wartość“ pan Roscher rozumie takie np. piękne rzeczy, jak „olej“, albowiem ten „olej“ posiada wartość. Ponieważ zaś „w naturze“ spotyka się również i olej skalny, choć stosunkowo „niezbyt wiele“, więc prawdopodobnie do tego odnosi się inna cenna uwaga: „Wartości wymiennych nie dostarcza ona (przyroda) prawie wcale“. Roscherowskiej przyrodzie przytrafiło się z temi wartościami wymiennemi coś podobnego, jak owej głupkowatej dziewczynie, której dziecko było „zu-