Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/268

Wystąpił problem z korektą tej strony.

Jeżeli przeciętny robotnik, stosując rozsądną normę pracy, może przeciętnie przeżyć 30 lat, to wartość mej siły roboczej, którą masz mi wypłacać z dnia na dzień, wynosi czyli 1/10950 jej całkowitej wartości. Jeżeli jednak spożyjesz ją w ciągu lat 10, to wypłacasz mi codziennie 1/10950 zamiast 1/3650 jej całkowitej wartości, to jest tylko trzecią część jej dziennej wartości, a więc okradasz mnie dzień po dniu z ⅔ wartości mego towaru. Płacisz mi za jednodniową siłę roboczą, a spożywasz trzydniową. Sprzeciwia się to naszej umowie i prawom wymiany towarowej. Wobec tego domagam się dnia roboczego normalnej długości, a domagam się go, nie odwołując się do twego serca, gdyż w sprawach pieniężnych niema miejsca na sentymenty. Możesz sobie być wzorem cnót obywatelskich, możesz nawet być sobie członkiem towarzystwa opieki nad zwierzętami i wogóle chadzać w aureoli świętobliwości, lecz rzecz, którą reprezentujesz wobec mnie, nie ma w piersiach serca. Jeżeli słychać tam jakieś pukanie, to jest to bicie mojego serca. Domagam się normalnego dnia roboczego, ponieważ żądam wartości mego towaru, jak każdy inny sprzedawca[1].

Widzimy więc, że jeżeli pominiemy owe całkiem giętkie granice, to sama natura wymiany towarowej nie zamyka dnia roboczego, a przeto i pracy dodatkowej, w żadnych określonych ramach. Kapitalista broni swego prawa nabywcy, gdy usiłuje przedłużyć jaknajbardziej dzień roboczy i bodaj zrobić dwa dni robocze z jednego. Z drugiej zaś strony swoista natura sprzedanego towaru sprawia, że nabywca, spożywając go, musi przestrzegać pewnych granic, a robotnik broni swych praw sprzedawcy! gdy chce ograniczyć dzień roboczy do określonej długości normalnej. Mamy tu więc do czynienia z antynomją [przeciwieństwem praw]: prawo przeciwstawia się prawu, przyczem oba one jednakowo są zgodne z zasadami wymiany towarowej. Pomiędzy obu prawami rozstrzyga siła. I w ten oto sposób w dzie-

  1. Podczas wielkiego strajku robotników budowlanych w Londynie w r. 1860—61, gdy robotnicy domagali się skrócenia dnia roboczego do 9 godzin, komitet strajkowy złożył oświadczenie, pokrywające się niemal z wywodami naszego robotnika. Oświadczenie to nie bez ironji nawiązuje do tego, że najbardziej łakomy na zysk przedsiębiorca budowlany, niejaki Sir M. Peto, „chadza w aureoli świątobliwości“. (Przypis do wydania 2-go: ten sam Pęto po roku 1867 wsławił się olbrzymiem bankructwem!).