„wolność“ wysysania siły roboczej. Była to istna Proslavery rebelliion [bunt w obronie niewolnictwa] w miniaturze, przez przeszło dwa lata prowadzona z bezwzględnością cyników i z en erg ją terorystów, co zresztą tem łatwiej przychodziło zbuntowanym kapitalistom, że ryzykowali jedynie skórę swych robotników.
Dla rozumienia dalszego ciągu należy pamiętać o tem, że wszystkie ustawy fabryczne z lat 1833, 1844 i 1847 zachowują moc obowiązującą, o ile jedna nie wnosi zmian do drugiej, że żadna z nich nie ogranicza dnia roboczego dorosłego robotnika mężczyzny powyżej lat 18, że poczynając od roku 1833 ustawowym „dniem“ jest okres piętnastogodzinny od 5½ rano do 8½ wieczór i że w ciągu tego okresu dokonywać się miała w przepisanych ustawą warunkach praca kobiet i młodzieży z początku dwunastogodzinna, a później dziesięciogodzinna.
Fabrykanci przystąpili tu i owdzie do zwalniania części, niekiedy połowy zatrudnionego przez nich personelu kobiecego i młodocianego, natomiast dla robotników mężczyzn przywrócili pracę nocną, która już wyszła niemal z użycia. Ustawa o dziesięciogodzinnym dniu pracy nie pozostawiła im — jak krzyczeli — żadnego innego wyjścia[1].
Drugi krok tyczył ustawowych przerw na posiłek. Posłuchajmy inspektorów fabrycznych: „Od czasu ograniczenia godzin pracy do 10 fabrykanci twierdzą, chociaż w praktyce nie wyciągają ostatecznych konsekwencyj ze swego poglądu, że czynią zadość przepisom ustawy, jeżeli podczas pracy, trwającej np. od 9 rano do 7 wieczór, przeznaczają na posiłek godzinę z rana przed dziewiątą i pół godziny wieczorem po siódmej, a więc w sumie 1½ godziny. W poszczególnych wypadkach pozwalają oni na półgodzinną lub godzinną przerwę obiadową, ale zastrzegają przytem, że wcale nie są zobowiązani włączać jakiejkolwiek części tej 1½ godziny do dziesięciogodzinnego dnia pracy“[2]. Panowie fabrykanci utrzymywali więc, że tak pedantycznie szczegółowe przepisy o posiłkach ustawy z r. 1844 upoważniały robotników do jedzenia i do picia tylko przed wejściem do fabryki i po wyjściu z niej, a więc u siebie w domu. Ba, czemuż robotnicy nie mieliby jadać obiadu przed 9 rano? Jednak praw-