Ta strona została uwierzytelniona.
Cisza była i spokój. Myśliciel w zachwycie
Śnił o wielkim dniu pracy społecznej, o świcie,
Który słońcem ozłocić miał człowieka dolę...
Świat odetchnął.
— Wtem nagle, z płomieniem na czole,
Z trąbą przy wzdętych ustach, wzeszłaś ty, o wojno,
Depcąc ślady postępu stopą swoją zbrojną.
Na wyścig lecą ludy ogarnięte szałem,
Ziemię poić krwią swoją i karmić ją ciałem...
Na śmierć!... Straszliwe hasło bije w każde wrota,
Oto idzie wezwany od pługu, od młota...
To brat! Jemu się uścisk od ciebie należy,
A ty podnosisz rękę do lontów moździerzy?
Wioski i miasta giną w płomiennych wybuchach...
Kamienie nawet cierpią, cóż mówić o duchach?
Oto na trupie ojca leży syn młodzieńczy,
Przy zagasłem ognisku garstka sierot jęczy,