Ta strona została uwierzytelniona.
I każdą grudkę rzucono tam ziemi,
Dłońmi drżącemi.
A dziś ten dworzec pod cieniem topoli,
Co wykołysał ją swoimi szumy,
Jęku jest pełen, i ech, i niedoli,
Pełen zadumy...
I białe lilie w łzach stoją w ogrodzie,
Po jej zachodzie.
Nigdy już ona nie będzie tam bliską
Przy piersi męża, nad dziecka kołyską,
Ni wspólna radość, ni troska poruszy
Tej domu duszy...
I wzrok jej słodki już łzą się nie zaćmi,
Nad ludźmi-braćmi.
Odeszła cicha i duchem widząca,
Że już jej gwiazda w błękitach gdzieś ginie,
Ostatnie tchnienie zrodzonej do słońca
Dając dziecinie...
I życia z sobą nie wzięła — lecz dała,
Z ducha — i z ciała.
Ty, coś ją kochał, idź w kraje żałoby,
I gorzkim wspomnień nasycaj się chlebem!
Bo szczęścia twego nie wrócą ci groby,