Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/166

Ta strona została przepisana.

całe jego życie nie ważyło tyle co ziarnko piasku przeciwko tej ponurej konieczności „taniej produkcyi“ towarów, których ogromna część nie zasługiwała wcale na produkowanie. Mówią nam i musimy w to wierzyć, tak rozstrzygające są dowody, jakkolwiek mnóstwo ludzi ledwie jest w stanie temu uwierzyć, że nawet bogaci i możni, przełożeni wyżej wspomnianych biedaków, musieli się godzić na życie wśród widoków, dźwięków i odorów, których człowiek z natury nienawidzi i unika, aby jeno ich bogactwo mogło popierać ten wyższy obłęd. Całe społeczeństwo znalazło się w paszczy tego drapieżnego potwora, zwanego „tanią produkcyą“ Rynku Światowego.
— Ha, ha! — rzekłem ja. — Ale cóż się stało? Czyż nakoniec ich zdolności i łatwość produkcyi nie opanowały tego chaosu nędzy? Czyż nie mogli opanować tego Rynku Światowego a potem zabrać się do pracy w celu wynalezienia środków, dążących do uwolnienia się od tego strasznego ciężaru zbędnej pracy?
Uśmiechnął się na to gorzko.
— Czyż bodaj nawet próbowali? — odparł. — Nie jestem pewien tego. Wiadomo panu, że według starej gadki, żuk przywykł do przebywania w kale; a ludzie ci, bez względu na to, czy znajdowali kał miłym, czy też nie miłym żyli w nim mimo to.