Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/238

Ta strona została przepisana.

wolno, bo mnóstwo ludzi wyruszyło z domów dla użycia wieczornego chłodu; masa ludzi zniewoliła mnie do zwrócenia uwagi na to, jak wyglądają; muszę wyznać, że gust mój, wykształcony w ponurej szarocie dziewiętnastego wieku, był nieco skłonny do potępienia wesołości i barwności ubiorów; ośmieliłem się nawet zrobić w tym kierunku jakąś uwagę pod adresem Klary. Zdziwiło ją to nieco, a nawet zlekka oburzyło; więc rzekła:
— O cóż właściwie chodzi? Wszakże nie spełniają żadnej brudnej roboty, a tylko zabawiają się w piękny wieczór, więc nic im ubrań nie powala. Czyż nie robi to ładnego widoku? Przecież w tem niema nic krzyczącego.
I to było niezawodnie prawdą, ponieważ mnóstwo ludzi było ubranych w kolory dosyć spokojne, jakkolwiek piękne, a harmonia barw była doskonała i rozkoszna.
Powiedziałem więc:
— Tak jest rzeczywiście; ale jakimże sposobem każdego stać na tak kosztowne stroje? Patrzcie! tam idzie mężczyzna w średnim wieku odziany w spokojny szary kostium, ale stąd mogę rozpoznać, że zrobiony jest z bardzo delikatnej materyi wełnianej, pokrytej wełnianym haftem.
Na to odparła Klara:
— Mógłby nosić wytarte suknie, gdyby mu się tak podobało, — to znaczy, gdyby nie sądził, że czyniąc to, obrażałby uczucia swych bliźnich.