Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/253

Ta strona została przepisana.

czynili wtedy, kiedy Londyn był brudny i nędzny. Weszliśmy do niektórych pokojów, wychodzących na stary ogród, i zostaliśmy uprzejmie przyjęci przez obecnych tamże ludzi, którzy zaraz zaczęli z nami rozmawiać, i spoglądali z nawpół ukrytym podziwem na moją obcą dla nich twarz. Obok tych przelotnych ptaków, jakoteż kilku stałych mieszkańców miejscowości, widzieliśmy na łąkach w pobliżu ogrodu, wiele namiotów z mężczyznami, kobietami i dziećmi, bawiącemi się dokoła namiotów. Zdawało się, że ci miłośnicy przyjemności, lubili bardzo życie w namiotach razem z jego niewygodami, które także obracali sobie na przyjemność.
Opuściliśmy starego przyjaciela o postanowionej porze, a ja udawałem, że się zabieram do wioseł; ale Dick odepchnął mnie, czem niebardzo zmartwiłem się, bo muszę wyznać, że miałem dosyć zajęcia, rozkoszując się piękną pogodą i memi własnemi, bezładnie zmieszanemi, myślami.
Co się tycze Dicka, to należało mu ustąpić pracę, bo był silny jak koń, i doznawał najwyższej przyjemności w ćwiczeniach fizycznych, jakieby one nie były. Istotnie mieliśmy nieco trudności w powstrzymaniu go, gdy już stawało się ciemno, a nawet księżyc zaświecił, gdyśmy przybyli do Runnymede. Tam wylądowaliśmy i szukaliśmy miejsca dla rozbicia namiotów (gdyż zabraliśmy ze sobą aż dwa), gdy podszedł ku nam jakiś staruszek i spy-